piątek, 26 września 2014

Prolog: Sierpniowy wieczór

Be careful what you do
cause I’m not bulletproof

18 sierpnia 1981
Jane
Zmywając naczynia po kolacji słucham śmiechu Joachima i Cathy dochodzącego z salonu. Cathy rośnie jak na drożdżach; skończyła już trzy latka. Lada chwila dostanie list z Hogwartu… A ja wciąż się boję. Martwię się, bo trwa wojna, a Joachim jest aurorem. Jeśli ktoś ma być wyeliminowany przez śmierciożerców to właśnie on. I ja. Szlama. Mugolaczka. Z drugiej strony… Mój mąż jest świetnym aurorem. Zna się na rzeczy, więc jego rodzina powinna być bezpieczna. Ale nie jest. Nikt nie jest bezpieczny.
Nikt.

Sierpniowy wieczór. Czytam „Wichrowe wzgórza” na kanapie w salonie. Cathy i Joachim bawią się na dywanie. Joachim macha różdżką, tworząc świetlne smugi w różnych kolorach, a Cathy próbuje je łapać drobnymi piąstkami. Uśmiecham się pod nosem.
Walenie do drzwi. Śmiechy cichną. Intuicyjnie chwytam różdżkę. Joachim wstaje z podłogi, podnosi Cathy i podaje mi ją.
- Schowaj ją gdzieś – mówi i kieruje kroki ku drzwiom. Wpadam w panikę, kiedy dostrzegam strach w jego niebieskich oczach. Biorę córkę na ręce i wbiegam po schodach na górę. Staram się omijać skrzypiące stopnie, sama nie wiem po co. Słyszę, jak drzwi otwierają się z hukiem. Zostają wywarzone z hukiem.
- Mama? Co się stało? – pyta Cathy. Łamie mi się serce. Może za chwilkę wszyscy zginiemy.
Otwieram szafę i sadzam Cathy w środku.
- Cokolwiek się stanie…
- CRUCIO! – ktoś krzyczy na dole. Wrzask bólu Joachima rozdziera mi serce i duszę. Zaciskam oczy, by nie pokazywać córeczce jak bardzo się boję.
- … nie wolno ci stąd wychodzić. I bądź cicho. Ani słówka, proszę – szepczę i szybkim ruchem zamykam szafę. Wychodzę z pokoju.
Najciszej jak potrafię schodzę na dół. Mój mąż cały czas krzyczy i wije się po podłodze. Jest ich trzech, ale muszę coś zrobić.
- Expelliarmus! – słyszę własny gardłowy ryk. – Drętwota!
Trzeci śmierciożerca celuje różdżką w Joachima. Waham się.
- Jane, prawda? – cedzi przez zęby śmierciożerca – Żona?
Milczę.
- Rzuć różdżkę to nikomu nic się nie stanie.
On kłamie. Kłamie. Kłamie. Kłamie. Kłamie. Kłamie. Kłamie.
- Avada kedavra!
- Expelliarmus!

Nie zdążyłam. Zielone światło błysnę sekundę przed tym, jak różdżka śmierciożercy wylądowała w mojej dłoni.
Joachim pada na ziemię.
Śmierciożerca zanosi się histerycznym śmiechem.
Nic nie widzę.
Nie wierzę.
To się nie stało.
To nieprawda…
Rozbrojony przeze mnie wcześniej śmierciożerca łapie mnie za ramiona i wykręca je do tyłu. Nie mogę się ruszyć. Nie potrafię nic zrobić. Śmierciożerca wyrywa mi różdżkę mordercy mojego męża i rzuca ją właścicielowi.
- Avada…
- Drętwota!
- Drętwota!
Drzwi otwierają się z hukiem. Przez łzy widzę rozmazane postacie członków Zakonu Feniksa. Ktoś chwyta mnie za ramiona i podnosi z podłogi. Nie wiem kiedy na nią upadłam.
Joachim leży pół metra ode mnie. Chwiejnym krokiem do niego podchodzę. Dotykam jego twarzy. Jest jeszcze ciepła. Martwy wzrok utkwiony jest gdzieś w suficie.
W moim sercu następuje erupcja wulkanu.
Warstwa gorącej magmy rozlewa się w żyłach. Dociera do płuc i brakuje mi tlenu. Zapominam jak się oddycha, jak ruszyć ręką…
Jestem martwym szkieletem. Pochowana żywcem. Palona żywcem. Żywcem odzierana ze skóry. Nie… Palenie żywcem nie boli tak bardzo.



Nevermind, I'll find 
someone like you


10 lat później…
Catherine
Wchodzę za mamą do budynku, który kiedyś był naszym domem. Mama za pomocą różdżki pozbywa się kurzu i odnawia zniszczone meble. W końcu zdecydowała się sprzedać ten dom.
Zauważam na stoliku w salonie książkę o pożółkłych kartkach. „Wichrowe wzgórza” – głosi tytuł.
- Co to? – pytam. Mama patrzy na trzymaną przeze mnie książkę. W jej oczach dostrzegam łzy. O nic nie pytam. Pewnie przypomniała jej tatę. Mama zawsze płacze, kiedy przypomina jej się tata. Czasem długo nie śpi tylko cicho szlocha i myśli, że tego nie słyszymy. Babcia i dziadek też nie wspominają o tacie. Wiem tylko, że był świetnym aurorem i czarodziejem czystej krwi.

Wkładam książkę do torby.




Kerli - Bulletproof
Adele - Someone like you

11 komentarzy:

  1. Wielki plus za zastosowanie takiego czasu - ja jedynie w przeszłym piszę, nie wiem czy podołałabym teraźniejszemu. Nawet pierwszy fragment chwycil mnie za serce, ale zdecydowanie brakowało mi trochę uczuć. :D (Zawsze kocham uczucia XD) ogólnie prolog zachęcający, świetny, ciekawy i niecierpliwie będę czekać rozdziały. :D

    OdpowiedzUsuń
  2. Dziewczyno, to jest genialne. Tyle emocji w takim krótkim tekście... jestem pod wrażeniem. Czytałam cały tekst w napięciu - czekałam aż coś się wydarzy. Wszystko potoczyło się tak szybko, że zaczęłam gwałtownie reagować. Bardzo fajnie napisane, szczególnych błędów nie dostrzegłam. Bardzo mi było szkoda Joachima, który w obronie swojej rodziny poświęcił całe życie. Jane miała wiele szczęścia, ale to co widziała z pewnością zostanie w jej umyśle. Biedna kobieta. Teraz musi się radzić sama z córką... Jestem ciekawa dalszej części. Także zapraszam do siebie.
    everything-scares.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  3. Z powodu stosowanego czasu, ilości emocji, czułam się tak, jakbym to ja była Jane. Jakbym to ja odczuwała wszystkie te uczucia, a nie tylko siedziała przed monitorem i je czytała.
    TO
    JEST
    REWELACYJNE!
    Pierwszy raz, od kiedy czytam ff, poczułam, że to może być najlepsza opowieść, jaką kiedykolwiek czytałam. Joachim zachował się trochę jak James... Słodkie :)
    http://we-are-oneness.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  4. Zaintrygowałaś mnie. Od razu urzekło mnie to, w jaki sposób budujesz zdania. Są krótkie, jak myśli narratorek i nadają dynamizmu. No i ja po prostu uwielbiam narratora pierwszoosobowego, bo to wyzwanie dla czytelnika i autora. Od razu nabrałam ochoty, aby tu jeszcze zaglądać, a muszę przyznać, że dawno nie czytałam czegoś, co nie jest lekturą na egzamin z literatury :D
    Pozdrawiam,
    Astal z astalstory.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  5. Pierwszy raz od dawien dawna wzruszył mnie sam prolog. Zaintrygował mnie tak mocno, że na pewno będę śledzić losy bohaterów. Rzadko się zdarza, by pierwszoosobowa narracja była, aż tak dobra. No cóż zyskałaś stałego czytelnika w mojej osobie.

    OdpowiedzUsuń
  6. #RóżoweCiasteczka
    Ojej ^-^ Nie sądziłam, że kiedykolwiek czytając sam prolog, opowiadanie mnie tak bardzo zaciekawi! Jest świetny, doskonale oddaje wszystkie emocje... Nie mam nic do zarzucenia xD
    Zaintrygowało mnie użycie narracji pierwszoosobowej. Jest bardzo trudna i... Poradziłaś sobie z nią! :D Przynajmniej tym razem.
    Czekam niecierpliwie na pierwszy rozdział ^-^
    Pozdrawiam i życzę weny,
    #Gin

    OdpowiedzUsuń
  7. Udało ci się stworzyć prolog wręcz idealny. Ani nie za długi, ani zbyt krótki, ciekawy i wciągający. Zachęca do dalszego śledzenia tekstu ;)
    Dopracowałaś wszystko i nie ma ani jednego szczegółu, do którego mógłby się uczepić upierdliwy czytelnik :D
    Pisanie w czasie teraźniejszym, dodatkowo w narracji pamiętnikarskiej, do zbyt prostych nie należy, o czym zdążyłam się już osobiście przekonać xD. Mam nadzieję, że tobie wyjdzie to lepiej, niż mnie. Jak na razie podołałaś temu trudnemu zadaniu i mam nadzieję, że w kolejnych fragmentach zachowasz ten wysoki poziom ;)
    Nie mam już chyba nic do powiedzenia. Mogę jedynie życzyć mnóstwa weny i czekać na następny rozdział ;D
    Pozdrawiam! :)

    OdpowiedzUsuń
  8. Jeeejku świetne! :D Na prawdę, super się czytało! Nie mogę się doczekać pierwszego rozdziału! <3 No i czekam na bliźniaków! ;>

    OdpowiedzUsuń
  9. Dopiero znalazłam Twojego bloga, ale muszę przyznać zaciekawił mnie. Fakt, zalatuje troszeczkę Jamesem i Lily, ale nie oceniam tylko lecę czytać dalej. Narracja - mistrzostwo. Cóż więcej. Pozdrawiam, życzę weny i zapraszam do siebie :) www.acciosevmione.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  10. Wow. Powiem ci szczerze, że to chyba najlepszy prolog jaki czytałam. To takie smutne, kiedy traci się bliską osobę. A jeszcze gorzej, kiedy widzi się, jak ta osoba umiera. Nie przedłużając lecę czytać rozdział pierwszy :)

    OdpowiedzUsuń
  11. Wielkie brawa dla autorki, że nie stworzyła kolejnego gniota lotów niskich. Styl bardzo dobry, wielkie brawa również za zastosowanie czasu teraźniejszego, który nie jednak trudniejszy do opanowania.
    Jednak wydaje mi się, że jest to zbyt podobne do tego, co stało się Harry'emu. Ale może się mylę, zobaczymy. C;

    OdpowiedzUsuń

Szablon wykonany przez Eveline Dee z Panda Graphics